wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 3.

- Więc, może opowiesz mi troche o sobie ? - zaczął Robert.
- Co tu dużo mówić.. Moje życie ani troche nie wygląda jak twoje.
Nigdy nie miałam kochającej mnie rodziny, nie miałam markowych ciuchów i mnóstwa przyjaciół. Nigdy nie miałam nawet szansy by spełnić moje najskrytsze marzenia. Nigdy nie byłam kochana. Ucieczką od codziennej udręki i życia była piłka nożna. Od zawsze kumplowałam się tylko z chłopakami. Tylko oni mnie rozumieli. Wiedzieli czym jest miłość do sportu. Inne dziewczyny tylko gadały o tym że jak kiedyś się wydostaną z tego więzienia to znajdą sobie bogatego faceta i będą miały cudowne życie.
Ja marzyłam tylko o tym by ktoś mnie pokochał, tylko to było dla mnie ważne.
-A jak to się stało że w ogóle tam trafiłaś ?
- Jak miałam 7 lat moja matka odeszła ode mnie i taty. On przez to wszystko zaczął strasznie dużo pić, wychodził wieczorami a wracał po kilku dniach praktycznie nieprzytomny. Gdy go prosiłam by mnie przytulił krzyczał do mnie, gdy mu nie podałam piwa potrafił mnie uderzyć. Stawało się coraz częściej. Krzyczał i bił mnie bo miał zły humor. Przestałam chodzić do szkoły bo nie miałam za co kupić książek, chodziłam w podartych ciuchach. Zaczęłam uciekać z domu. Spałam czasem w parku a czasem na placu zabaw przed naszym mieszkaniem. Nie zauważał nawet że mnie nie ma. Chciał żebym przestała istnieć.
Całą tą sprawą zajęła się moja wychowawczyni. Nie zbyt często bywałam w szkole, a jak już bywałam to cała pobita. Wiele razy pytała mnie co mi sie stało, ale zawsze kłamałam. Mimo wszystko kochałam ojca, nie ważne dla mnie było co mi zrobił, nie chciałam być sama. Dzieci w szkole wyśmiewały się ze mnie, z moich ubrań i siniaków. Nie miałam już siły żeby płakać. Zaczęłam grać. Latałam na boisko do starszych chłopaków i błagałam by pozwolili mi grać, zawsze sie nade mną litowali. To oni nauczyli mnie wszystkiego. Bywałam tam codziennie aż do dnia gdy do mojego domu przyszła opieka społeczna. Kazali mi sie spakować. Zaczełam krzyczeć i płakać. Jakiś facet wziął mnie na ręce i niósł mnie do wyjścia, ale to nie to mnie najbardziej zabolało. Gdy mnie wynosili krzyczałam do mojego ojca " tatusiu, prosze nie pozwól im mnie zabrać błagam" ale on nic z tego sobie nie robił, jeszcze zaczął krzyczeć " weźcie tą małą kurwe z mojego domu, wypierdalajcie mi stąd". Wtedy przestałam  wierzyć w cokolwiek. Nic dla mnie nie miało sensu. Gdy już trafiłam do domu dziecka, nie wychodziłam z pokoju, nie jadłam. Siedziałam skulona w kącie i nie miałam już siły płakać. Któregoś dnia w końcu wyszłam na podwórko i zobaczyłam że boisko jest puste. Wzięłam więc piłkę i zaczęłam grać. Po jakimś czasie dołączali do mnie koledzy. Zaczęłam też pisać wiersze. Później zaczęły powstawać piosenki i oto teraz jestem jaka jestem.
- Naprawdę mi przykro - zaczął mówić.
- Nie musisz się nade mną użalać. Co było minęło, staram się żyć tym co jest teraz.
- Ale ja się nie użalam nad tobą, jestem po prostu pełen podziwu. Jesteś naprawdę silną dziewczyną i wiem że w życiu wiele osiągniesz.
-Dziękuje.
- A coś na zadość uczynienie za moje wcześniejsze niezbyt fajne zachowanie, razem z chłopakami zapraszamy Cię na nasz trening. Ale nie myśl sobie że będziesz oglądać jak my się męczymy..
- Jak to ? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Zamierzamy nauczyć Cię jak się gra w nogę. Owszem jesteś dobra ale jak na nas słabiutka. - zaczął się śmiać.
- Tak uważasz ?- zapytałam ze zdziwieniem. - Przekonamy się.
Gdy byliśmy już pod moim nowym domem Robert przytulił mnie.
- Jeszcze raz przepraszam za wszystko. Jutro podjadę po ciebie o 10 ok ? Bądź gotowa.
- No dobrze. - powiedziałam wchodząc już do domu.
Na wszelki wypadek wymieniliśmy się swoimi numerami.

**Następnego dnia**

Wstałam o 9 bo sądziłam że nie potrzebuje żadnych make upów czy czegoś w tym stylu. Wbiłam się w luźne dresy i koszulkę, włosy tylko rozczesałam i byłam gotowa.


o 9:50 zadzwonił mój telefon. To był Robert.
- Halo - odebrałam.
- No hej. Jestem koło tego boiska co graliśmy ostatnio. Wiesz boje się podjeżdżać pod dom bo co powiedzą twoi wujkowie ?
- No ok już wychodzę.

Po około pół godzinie byliśmy na miejscu, pewnie bylibyśmy wcześniej gdyby nie te korki..
Gdy weszliśmy na stadion nikogo jeszcze nie było oprócz trenera.
Robert przedstawił mnie Kloppowi.
- Trenerze, To ta piękna piłkarka o której wspominaliśmy z chłopakami.
- Ooooo witam Cię, przepraszam jak masz na imię ?
-Elena.
- Jakie piękne imię dla pięknej dziewczyny. To że jesteś bardzo piękna to już widzę, ale czy tak dobra w sporcie jak wszyscy opowiadają ?
- Przekona się pan. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Mmmm zadziorna. Już cię lubię.
Nie minęło parę minut jak chłopaki zaczęli się zbierać.
- Elenkooo ! - krzyczał trener.
- Tutaj masz najmniejszy strój drużynowy jaki mieliśmy. Niestety jeszcze bez twojego nazwiska - powiedział i puścił mi oczko.
- Dziękuje bardzo.
- A i jeszcze jedno, wątpie żebyś chciała przebierać się przy chłopakach dlatego każe im poczekać aż ty sie przebierzesz. Otworzyłbym ci drugą szatnie, ale nie mam przy sobie kluczy, przykro mi.
- Ale nie trzeba naprawdę, mi tam oni nie przeszkadzają, możemy się razem przebierać.- powiedziałam i odeszłam. Słyszałam jednak jak trener mruknął pod nosem:
- No tobie to nie będzie przeszkadzało, ale z nimi może być troszeczkę gorzej.. Gdzie niegdzie może wzrosnąć ciśnienie..
Gdy to usłyszałam miałam ochotę palnąć śmiechem ale się powstrzymałam.
Chłopaki już byli w szatni, więc jak weszłam to większość stała w bokserkach.
- Heeej chłopcy. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Wszyscy  byli zdziwieni.
- Co ty robisz? - zapytał Gotze gdy zaczęłam ściągać koszulkę.
- Przebieram się, nie widać ?
Wszyscy się zamkneli. Czułam ich wzrok na moim półnagim ciele, ale jakoś nie przeszkadzało mi to.

**Oczami Lewego**

Nie sądziłem, że ona będzie się przebierać przy nas. Gdybym wiedział w życiu bym tam nie wszedł. Nie dlatego, że mnie obrzydza czy mam żonę, ale ona działa na mnie strasznie podniecająco. 
Tak samo było teraz, nie mogłem przestać patrzeć na jej wysportowane ciało. 




Gdy się przebrała wzięła piłkę i wybiegła na boisko.
 Wyszedłem z 5 minut później a za mną cała drużyna. Gdy wszedłem na murawę, stanąłem jak słup. Za mną cała reszta. 
- Boże ona jest niesamowita. - powiedział Klopp. - można powiedzieć, że nawet lepsza od was. 
- Masakra, chyba się zakochałem - powiedział Goetze.
- Eeee ręce przy sobie, ona będzie moja - powiedziałem niechcący.
- Masz żone - przypomniał Łukasz.
- No przecież wiem, żartuje. - wymigałem się. 
- No dawajcie, dołączcie do niej.

Chwilę rozgrzewaliśmy się, a potem zagraliśmy mały meczyk. Nie mogłem uwierzyć w to że ona jest taka dobra. Grała w ataku w mojej drużynie. Strzeliła 3 gole Weidenfellerowi. Nikt nie mógł w to uwierzyc, naprawdę była lepsza niż nie jeden z nas. 
Po meczu poszliśmy się przebrać. Gdy Elena poszła się wykąpać zaczeliśmy rozmawiac z trenerem  w szatni.
- Trenerze, a czy jest jakiś przepis mówiący o dziewczynie w drużynie?- zapytał Piszczek.
- Coś tam jest, ale da się to obejść, nigdy bym tego nie powiedział ale naprawdę chcę tą dziewczynę w BvB. 
Gadaliśmy jeszcze chwilę, do czasu gdy przyszła ona, w samym ręczniku.
- Przepraszam jeśli przeszkodziłam i że taka nie ubrana jestem, ale zostawiłam tu ciuchy na zmianę. Już możecie iść.
- Elenko- zaczął trener. - Chcę Cię w mojej drużynie, zrobię wszystko nawet złamie wszystkie prawa stojące mi na drodze, ale muszę Cię mieć w Borussi. Co ty na to ? 
- Słucham? - zapytała zdziwiona. 
- Zgódź się - zaczeliśmy krzyczeć.
- Tak, tak tak ! Zawsze o tym marzyłam. 

Po udanym treningu poszliśmy wszyscy do baru na piwo. Zaprosiliśmy również ją. 

~w barze~ 

- Co chcesz? Piwo, wódka, whisky ? 
- Nie jestem pełnoletnia..
- Słucham ? - zapytałem zdziwiony.
- Mam 17 lat. 
- Coooo? - zaczeli krzyczeć chłopaki gdy to usłyszeli.
- No tak mam 17 lat. 
Zaczeli coś gadać między sobą. 
- No dobrze to może chociaż sok ? 
- Okej. 

Pare godzin później..

-Późno już ? - powiedziałem. - Chodźmy odprowadzę cię do domu.
Auto wcześniej zostawiłem pod domem bo wiedziałem że będę pił.
- Może lepiej nie, jesteś pijany..
- Idziemy - zacząłem bełkotać. 

**Oczami Eleny**

Nie chciałam by mnie odprowadzał w takim stanie, ale nie miałam zbytniego wyboru. 
Gdy szliśmy, a raczej próbowałam go dowlec jakoś by usiadł na ławkę, zaczął coś bełkotać.
- Naprawdę jesteś bardzo śliczną dziewczyną. Strasznie mi sie podobasz.
- Przestań jesteś pijany, pamiętaj że masz żonę.
- Tak żonę.. Pamiętam, ale co poradze na to, że coś mnie do ciebie ciągnie?
Zaczął się do mnie zbliżać no i stało się. Zaczeliśmy się całować, jakoś nagle wytrzeźwiał. Przyciągnął mnie do siebie i całował coraz namiętniej. 



Gdy oderwaliśmy się od siebie, zauważyliśmy że mamy widownię. Przed nami stał paparazzi i bardzo chętnie robił nam zdjęcia. Robert złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Na początki nie wiedziałam dlaczego, ale później sobie uświadomiłam o co chodzi. Ania.
Po paru minutach zatrzymał się. To co się stało przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
- Boże boże.. Ania to zobaczy, nie nie może, to nie może być prawda, co ja zrobiłem. Zniczyłem moje małżeństwo, co ja teraz zrobię, stracę już, już na zawsze, tak bardzo ją kocham..
Po chwili spojrzał na mnie i zamknął się. Po mojej twarzy spływały łzy, poczułam się jak gówno. Zresztą nie pierwszy raz w życiu. Po chwili wybuchłam płaczem i zaczęłam biec. Znowu przed nim uciekałam. 
Znam go zaledwie parę dni a już tak bardzo mnie zranił.


- Boże, Elena przepraszam. To nie miało tak brzmieć - powiedział, łapiąc mnie za rękę.
- A jak inaczej ? A no wiesz bardzo mi sie podobasz chciałem cię zaciągnąć do łóżka ale tak żeby Ania się nie dowiedziała bo to ją kocham a ty jesteś tylko zwykłą szmatą którą chciałem tylko przelecieć.. Tak to miało brzmieć prawda ? 
- Niee, Elenaa, błagam daj mi to wytłumaczyć.
- Nie ma co tłumaczyć- wyrwałam rękę i biegłam przed siebie..

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 2.

**Oczami Eleny**

Jak on śmiał to powiedzieć ? Dlaczego przypomniał mi to o czym tak bardzo chciałam zapomnieć ? Już miałam ruszyć naprzód, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, a teraz siedzę sama, skulona, po policzkach słone łzy spływają a serce pęka na nowo..
- Przepraszam. - usłyszałam.
Uniosłam głowę i spojrzałam w bok. Obok mnie siedział Robert. Jak on w ogóle śmiał usiąść koło mnie i jak gdyby nigdy nic przeprosić, gdyby on tylko wiedział co ja przeszłam, gdyby tylko miał o tym jakiekolwiek pojęcie..
- Przepraszam, nie powinienem był tego mówić.. Słyszałem o twoim życiu co nieco..
Gdy to usłyszałam coś mnie zakuło w sercu, łzy zaczęły płynąć jeszcze bardziej, oczy mnie piekły. Byłam wkurzona.
Otarłam łzy, wstałam z ławki i odeszłam, nie odzywając się słowem. 

**Oczami Lewego**

Przeprosiłem ją, a ona spojrzała na mnie tymi zapłakanymi oczkami, było mi niemiłosiernie głupi i strasznie przykro. Nie pomyślałem gdy to mówiłem, a teraz będzie to za mną krążyło chyba do końca życia. 



Nie odezwała się do mnie ani słowem, w sumie to się nie dziwie.. Po chwili wstała i odeszła, nawet na mnie nie spojrzała..Zrozumiałem wtedy, że mi tego nie wybaczyła i że to był ostatni raz kiedy ją wdziałem..
Wróciłem do domu i rzuciłem się na łóżko.. Byłem sam w domu, Anka wyjechała na zawody do USA więc przez tydzień miałem być sam. Nie wiem czemu ale nie mogłem znieść myśli, że już jej nie zobacze. Ta dziewczyna, której imienia nawet nie znam, ma coś w sobie takiego, co mnie do niej przyciąga, lecz przez swoją głupotę nie będe miał okazji jej lepiej poznać.. 

**Kilka dni później**

Wstałam rano i znowu, ja od paru dni, nie chciało mi sie nic.Zeszłam na dół w szlafroku, ze spuchniętymi oczami od płaczu i z szopą na głowie. Usiadłam przy stole i milczałam.
- Maleńka, co się stało ? Od paru dni jesteś jakaś niedostępna..- oznajmiła zasmucona ciocia.
- Przypomniałam sobie, a raczej ktoś mi przypomniał pare dni temu że jestem nikim.. zupełnie nikim.. nie mam nikogo kto by mnie kochał, wszyscy mają mnie gdzieś, zwłaszcza moja matka..
- Kochanie nie mów tak, jesteś z nami dopiero od tygodnia a już cię bardzo pokochaliśmy, dla nas jesteś najważniejsza.. Wiesz co ?- powiedziała siadając koło mnie. - Wujek powiedział, że zawsze marzył o takiej córce z którą by mógł pogadać o wszystkim, nawet o sporcie, nie wspominając o wspólnej grze, bardzo się do Ciebie przywiązał, zresztą nie dziwie mu sie jesteś cudowna. - przytuliła mnie - i nie wolno ci myśleć tak.. Musisz ruszyć naprzód, co było kiedyś minęło , teraz liczy się tylko dzisiaj i pamiętaj o tym.. Już wiem.- krzyknęła.
- Co takiego?
- Wiem co pomoże ci zapomnieć.. Może małe zakupy ? są lekarstwem na wszystko. Co ty na to ?
- No dobrze - odpowiedziałam.
Zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju by doprowadzić się do porządku.
Słowa cioci sprawiły że naprawdę poczułam że w końcu mam szanse na normalne życie i co najważniejsze, że mam rodzinę, która mnie kocha, taką jaką jestem.
Po godzinie już byłyśmy w centrum handlowym.
- Elenko, czemu patrzysz tylko na te chłopięce ciuchy ? Musimy ci kupić coś co pokaże jaką piękną dziewczyną jesteś, zawsze ukrywasz to czym cie bóg obdarzył.
- Ale ciociu, ja nie lubie sukienek, spódniczek i tego typu rzeczy, ja uwielbiam luźne bluzy, dresy i trampki.
- Ojj to musisz się przestawić troszkę, wiesz my jesteśmy w mieście bardzo wpływowi, zwłaszcza twój wujek. Jest sponsorem wielu firm a także drużyny piłkarskiej, Borussia Dortmund mówi ci coś ?
- yyy tak..- przytaknęłam. Wtedy przypomniałam sobie o tym całym meczu z drużyną i o Lewandowskim.
- Tak więc chodzimy na mnóstwo imprez charytatywnych i tym podobnych. Dzisiaj jest jedna z nich, musisz być świadoma tego, że od dzisiaj chodzisz razem z nami.
-Ale...
- Nie ma żadnego ale, teraz znajdźmy coś odpowiedniego- uśmiechnęła się i pociągnęła mnie do jakiegoś sklepu.
Po paru godzinach wróciłyśmy do domu.
- O 18 jest impreza, lepiej się już szykuj bo nie zdążysz.
Ciocia miała rację, była już 16:30, jeśli chciałam zdążyć musiałam się zabierać do pracy.
Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Gdy wyszłam przyszykowałam sobie sukienkę i poszłam suszyć włosy. Ogarniając się śpiewałam trochę, bardzo to lubiłam. Po chwili do mojego pokoju weszła ciocia.
- Boże, dziecko.. Ty masz taki śliczny głos.. Taki Anielski..
-Dziękuje ciociu, kocham śpiewać.
- Wpadłam na pewien pomysł, musisz się zgodzić błagam.
- Ale o co chodzi?
- Zaśpiewałabyś na tej imprezie charytatywnej ? Dotyczy ona dzieci chorych na białaczkę i inne choroby..
- Ale ciociu, ja nie śpiewam przed publiką.
- Proszę zrób to dla mnie, tak bardzo marzyłam o córce..- zaczęła płakać.
- No dobrze zrobie to dla ciebie.
Zostało mi pół godziny na ubranie sukienki i dobranie fryzury.
Gotowa już zeszłam na dół gdzie czekała ciocia z wujkiem.
- Ślicznie wyglądasz perełko- powiedział wujek całując mnie w policzek.
Miałam na sobie różową sukienkę i kremowe sandałki, zrobiłam delikatny makijaż i wyprostowałam włosy.



- Dziękuje- odpowiedziałam, po czym weszliśmy do taksówki.
Po zaledwie 20 minutach byliśmy na miejscu, widziałam tłumy ludzi pchających się do wejścia, jednak gdy my przyszliśmy ludzie rozstąpili się byśmy mogli spokojnie wejść.
Gdy byliśmy już w środku nie widziałam nikogo znajomego, w pewnym sensie ucieszyłam się, bo słyszałam że piłkarze też bywają na tych imprezach.
Moi wujkowie przedstawili  mnie wszystkim ważnym osobistością.
- Elenko, poznaj panią Luizę, organizatorkę naszych imprez charytatywnych.
-Miło mi Cię poznać, dużo o tobie słyszałam.-powiedziała do mnie z uśmiechem na twarzy.
-Nawzajem. - odpowiedziałam.
-Droga Luizo, nie masz nic przeciwko że moja księżniczka zaśpiewa na rozpoczęcie ?
- Naprawdę ? - zapytałam zdziwiona. - Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, idź przygotuj się zaraz cię zawołam.
-Dobrze. - powiedziałam jej co zaśpiewam itp.

**Oczami Lewego**

Nie miałem w ogóle ochoty na tą impreze, ale nie wypadało nie iść, w końcu to dla chorych dzieci, zaraz będą pisać w gazetach, że mam gdzieś to że cierpią i nie chcę im pomóc, ze mną nie ma tak łatwo.
Ubrałem szybko garniak, przeczesałem włosy i pojechałem w podane miejsce. Byłem już spóźniony, ale miałem nadzieję, że nikt tego nie zauważy.
Przy wejściu przywitała mnie organizatorka tych imprez pani Luiza.
- Witaj Robercie - powiedziała.
-Dzień dobry pani, ślicznie pani dziś wygląda- powiedziałem całując ją w rękę.
- Poznałeś już państwo Kowalskich ? Pomagają mi w organizacji tych imprez i są bardzo ważną ikoną dla nas wszystkich, sporo zrobili.
- Przestań Luizo, robimy to co kochamy, przez długi czas nie mieliśmy dzieci, chcieliśmy poprostu pomóc im.
Miło nam panie Robercie.
- Nawzajem.
Oddaliłem się od towarzystwa i podszedłem bliżej małej sceny.
- Witam wszystkich serdecznie...- zaczęła pani Luiza.
Kończ już kobieto, pomyślałem.
-...A teraz wystąpi przepiękna dziewczyna, córka państwa Kowalskich. Zapraszamy Elenę Kowalską z własnym utworem pt. " Love will Remember"

http://www.youtube.com/watch?v=77AT2zdw9C8

Gdy rozmawiałem z Piszczkiem którego odnalazłem gdzieś w tłumie, usłyszałem przepiękny głos. Obróciłem się i ujrzałem ją, już nie ubrudzoną błotem i trawą, nie ubraną w luźny dres i z byle jaką fryzurą. Przede mną na scenie stała piękna młoda kobieta, zadbana w każdym calu, nie przypominała dziewczyny którą poznałem na boisku, na zewnątrz była całkiem inną dziewczyną, lecz w środku tą samą biedną zranioną dziewczynką, słychać to było w jej głosie i z tego o czym śpiewa życie nieźle jej dokopało. Ktoś złamał ej serce, może dlatego teraz jest taka zimna ? 
Nie mogłem się opanować i stałem pod samą sceną wryty, ciągle patrzałem na jej piękne oczy mieniące się wśród świateł na sali. Spojrzała na mnie, nie było to jednak takie oziębłe spojrzenie jak wtedy na boisku, było to spojrzenie dziewczyny ze złamanym sercem. W pewnym momencie usłyszałem że jej głos drży, a dziewczyna zaczyna płakać. Bolało mnie to, nie wiem czemu.
Po skończonym utworze dziewczyna zbiegła ze sceny a ja ruszyłem zaraz za nią. 
Znalazłem ją. Wyszła z budynku tylnym wyjściem i kucała w deszczu.
Podszedłem do niej i pierwsze co to ściągnąłem marynarkę i przykryłem skąpo ubraną dziewczynę.
- Dziękuje- wychlipała.
Podałem jej rękę żeby mogła wstać po czym przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
Nie mówiłem nic, pozwoliłem dziewczynie wypłakać się w moje ramie, wiedziałem że tego potrzebuje.
- Dziękuje, za wszystko. - powiedziała odsuwając się ode mnie.
- Chociaż tyle mogłem zrobić, nie mogę patrzeć jak taka śliczna dziewczyna jak ty płacze.
Przepraszam za wszystko, nie chciałem cie zranić, proszę wybacz mi. Nie mogę spokojnie spać, ani jeść, nie mogę o niczym innym myśleć. Pragnę tylko żebyś mi przebaczyła, błagam.. Oszaleje jak tego nie zro..
-Wybaczam.- przerwała mi.
- Coo? - zająkałem się.
- Wybaczam Ci. słyszałeś.
-Dziękuje- ze szcęścia wziąłem ją w ramiona i zacząłem się kręcić.
-Przestań- krzyknęła.
-Przepraszam.
-Jak na naszą krótką znajomość strasznie często mnie przepraszasz
-Tak wiem, przepraszam..przepraszam miałem nie przepraszać.. przepraszam..kurde!
-Spokojnie, może zacznijmy od nowa ?- zapytała przecierając ręką spływające po policzku łzy. Przytaknąłem.
- Elena- wyciągneła do mnie dłoń
- Robert, miło mi.
- przejdziemy się? - zapytała.
- A co z twoimi rodzicami ?
- Napisałam im że przejdę się do domu sama, więc co ty na to ?
- No okej.
I zaczeliśmy wędrować nocą po ulicach Dortmundu, stopniowo poznawaliśmy siebie..

________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo, ale brak czasu. Proszę zostawiajcie komentarze, wiem przynajmniej czy ktoś to czyta. Dziękuje, mam nadzieje że rozdział się spodoba. <3

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 1.

**Oczami Lewego**

Jak zawsze w soboty byłem w drodze na popołudniowy trening. Spotkałem po drodze Mario. 
-Siema czubie - powiedziałem.
-Joł joł - odpowiedział.
Szliśmy tak gadając o głupotach i przyszłym meczu z Bayernem. Przechodząc koło miejscowego boiska zatrzymaliśmy się, chcieliśmy sprawdzić czy rośnie nam nowy piłkarz. 
Po chwili zauważyłem śliczną dziewczynę, grającą w piłkę. Stałem jak wryty.
- Ej, lewy co ci ? - Mario szturchał mnie w ramię.
- Widzisz to co ja ? - zapytałem. 
- Co dokładnie ? - przypatrywał się Mario. Po chwili stanął tak samo jak ja..
- O mój Boże..ona jest niesamowita- powiedział.
- No nie ? i jak gra..- powiedziałem.- Muszę ją poznać. - powiedziałem idąc w stronę boiska.
Zatrzymał mnie Gotze. 
- Głupi jesteś ? Za 5 minut trening, a ty będziesz szedł wyrywać jakieś laski ?
- Nie wyrywać..- zaprzeczyłem.
- No chodź już, pewnie ją jeszcze zobaczysz.  


Gdy doszliśmy na stadion nie mogłem przestać o niej myśleć. Grała w piłkę jakby to robiła jeszcze w brzuchu matki. Nie mogłem się skupić na treningu, muszę ją poznać. 
- Eeeee, księciuniu - powiedział Klopp - obudź się, za tydzień mecz a ty biegasz jakbyś balet trenował a nie piłkę nożną.
- Przepraszam trenerze już się zabieram do pracy. 
Po ciężkim treningu przyszedł czas na relaks, jak zawsze z chłopakami po treningu chodziliśmy na małe piwko albo coś więcej. 
- To co ? Standardowo do baru czy jakieś inne pomysły ? - zapytał Marco.
-Hmm.. Wiecie co ? Po drodze na trening zatrzymaliśmy się przy osiedlowym boisku i widzieliśmy że rosną nam naprawdę dobrzy rywale, może zajdziemy tam i pouczymy ich troche jak dobrze grać ? Porozdajemy pare autografów i cykniemy pare fotek ? Co wy na to ? - zapytałem puszczając oczko Mario, który od razu wiedział o co chodzi.
- No pewnie chłopaki, to świetny pomysł - powiedział Klopp klepiąc mnie po plecach.
- Przyda wam się dodatkowy trening, może zyskamy jakiś młodych fanów, co wam szkodzi ? Dzieci będą zachwycone. - dodał.
- Czemu nie? - powiedział Marco.
- To co ? Lecimy ?- zapytałem.
- Jasne, zawsze  to coś nowego- Powiedział Piszczu.
Po chwili wszyscy już byliśmy w drodze na boisko, była jednak rzecz której się najbardziej obawiałem. Bałem się, że jej już tam nie będzie, że nie będę miał okazji jej poznać. To nie tak, że chce ją poderwać tak jak myśli sobie Mario. Uważam, że jest bardzo dobrą piłkarką i zasługuje na trening z mistrzem. 
Gdy doszliśmy zobaczyliśmy, że dzieci mają przerwę w meczu. Siedziały na boisku pijąc wodę i odpoczywając. Nigdzie nie widziałem tajemniczej dziewczyny, ale cóż poszliśmy do grupy dzieci. 
- Cześć- powiedzieliśmy chórem.
- AAAAA! - część dzieciaków zaczęła piszczeć, a część była zdezorientowana. 
- To profesjonalni piłkarze ! - krzyknął jakiś chłopak.
- Hahah - zaśmiałem się. - Dzisiaj jesteśmy zwykłymi chłopakami, którzy chcą z wami pograć, co wy na to ? - zapytałem.
- Tak! Tak ! - zaczęły krzyczeć. 
- To podzielmy się na drużyny i lecimy.
Gdy drużyny były już podzielone, wziąłem moją by ustalić taktykę, nagle usłyszałem krzyk.
- Ejj! To nie fair, mieliście zaczekać na mnie.- powiedziała jakaś dziewczyna.
Odwróciłem się i zobaczyłem ją. 
Była zniewalająca, cała ubrudzona błotem i trawą, włosy upięte miała w niedbałą kitkę, ubrana w spodenki i koszulkę z Realu. 
- Ależ oczywiście że czekamy, możesz dołączyć do drużyny której chcesz. - powiedziałem po chwili podchodząc do dziewczyny. 
- Dzięki za pozwolenie. - prychnęła do mnie. 
Była nieco pyskata, miała niewyparzony język, ale to mi się spodobało. Przygryzłem wargę, spojrzałem na nią i powiedziałem:
-Tak gramy ? - powiedziałem szyderczo. 
- Tak.. Staruszku.. Ciekawe czy w ogóle umiesz grać.. - powiedziała.
- Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz maleńka. - powiedział Piszczek, który stanął pomiędzy nami.
- Jak to nie? Doskonale wiem.. Mały Robercik, ach ten kochany Robercik.. Dobrze gra w niemczech a w Polsce grzeje ławę, bo nie stać go na grę za dużo mniejsze pieniądze..och przepraszam, czyżbym powiedziała...prawdę ?
- Uuuuuuu - zaczęli krzyczeć chłopacy. 
- Cicho tam- krzyknąłem. - Skoro tak uważasz nie znając mnie i mojej gry to proszę bardzo..
- O nie mój drogi, twoją grę znam doskonale.. oglądałam wszystkie twoje mecze i w polsce i BvB od samego początku twojej kariery..I powiem ci, że jednak to prawda, no chyba że wysilisz się na coś dzisiaj i strzelisz chodź jednego gola..
- Och maleńka jeszcze sprawię, że będziesz tak jak moje fanki..
- to znaczy co ? Myślisz że padnę przed tobą na kolana i powiem " och robercik, jestem cała twoja bierz mnie tu i teraz" a ty byś na to poleciał zdradzając swoją dziewczyne z pierwszą lepszą laską bo przecież możesz mieć każdą..Lepiej zaczynajmy, bo twoja kucharka nie będzie czekała na księcia z obiadem do wieczora..
Tak zaczął się nasz mecz.. 
Pyskata małolata grała świetnie, poradziła sobie nawet z Piszczkiem czy Reusem.
Przyszedł też taki czas, ze atakowała na moją bramkę a nikogo nie było na obronie więc ja zostałem i wtedy doszło do naszego starcia. Dziewczyna prawie mnie okiwała ale potknęła się o moje nogi i polecieliśmy na ziemie. Znaczy sie ona bo ja poleciałem na nią.
Przez chwile leżeliśmy tak w bezruchu. Miała piękne oczka, takie hipnotyzujące.
- Złaź ze mnie, ważysz z tonę..- krzyknęła.
- Jesteś taka miła z natury czy w domu cię szacunku nie nauczyli ? - zapytałem.
Wkurzyła się i to ostro. Pchnęła mnie na bok, wstała i pobiegła. 
- Co się stało ? - zapytali chłopacy.
- Nie wiem, zapytałem czy jej kultury nie nauczyli w domu.
- Głupi jesteś ? - krzyknął jakiś mały chłopiec.
- Słucham ? - zapytałem.
- Ta dziewczyna nigdy nie miała domu. Jest z domu dziecka. Dopiero wczoraj znaleźli jej dom, musiała się przenieść z polski tu do niemiec, do nowych rodziców. Nie miała nigdy normalnego domu.. wiem bo mamusia mi mówiła. - dokończył.
Złapałem się za głowę. Jaki ja jestem głupi.Co ja zrobiłem.. Czemu nie pomyślałem..
Zrezygnowany i zły na siebie zacząłem opuszczać boisko, nie mogłam tam stać z myślą, że właśnie jakaś dziewczyna przeze mnie płacze.
Gdy szedłem tam zadumany przez park ujrzałem małą osóbkę skuloną na ławce.
Podszedłem i usiadłem obok...

wtorek, 11 listopada 2014

Prolog.

Gdy się obudziłam słońce wyglądało przez okno pokoju. Zaczęły się wakacje, a ja jak zwykle spędzę je w domu dziecka. Wszystkie dzieciaki pojadą w odwiedziny do swoich rodzin, rodziców, dziadków, sióstr i braci, a ja nie mam nikogo. Zapowiadał się dzień taki sam jak każdy poprzedni, czyli dzień spędzony w pustym pokoju, a potem na boisku grając w piłkę z chłopakami.
Po zjedzonym w samotności śniadaniu wyleciałam na boisko, nikogo nie było. Wzięłam piłkę i zaczęłam grać, sama. Co z tego że padał deszcz i wszędzie było błoto, to była jedyna rzecz którą kochałam ponad wszystko.



- To ona - usłyszałam.
Dyrektorka domu dziecka szła w stronę boiska z jakimiś ludźmi, pokazała na mnie palcem.
- Dziewczyna nie miała w życiu stabilności, przechodziła z domu do domu albo wracała do nas. - powiedziała ze smutkiem. - to dobre dziecko, ale nikt nie chce, ze względu na wiek. 
- Rozumiemy. - przytaknęła kobieta. 
- Często spędza czas na boisku, piłka to jest to co kocha. - powiedziała dyrka. 
- Da się to zauważyć, jest bardzo dobra. - powiedział mężczyzna pełny podziwu. 
- Wiem, staramy się jej pomagać w tym urządzając zawody, które zawsze wygrywa, to jedyna rzecz która sprawia że na jej twarzy pojawia się uśmiech, to bardzo rzadki ale za to jaki piękny widok. Chcą państwo ją poznać ?
- Pewnie- odrzekli chórem.
-ELENA ! podejdź tu proszę. 
Spojrzałam się w ich stronę, kopnęłam piłkę do bramki i pobiegłam w ich stronę.
- Tak ? - zapytałam. 
- To są państwo Kowalscy. 
- Miło mi poznać- powiedziałam. 
- Nawzajem. - odpowiedzieli z uśmiechniętymi buziami.
- Państwo Kowalscy chcieli rozważyć przyjęcie cie do swojego domu. 
Wysiliłam się tylko na delikatny uśmiech, nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Miło mi, ale nie chcę żeby było tak jak zawsze- odrzekłam ze smutkiem.
- Ależ nie będzie tak kochanie - odrzekł mężczyzna. - Przyjeżdżając tu wiedzieliśmy, że chcemy dziecko na stałe, a gdy zobaczyliśmy ciebie gdy wychodziliśmy z auta wiedzieliśmy, że to Ciebie chcemy. 
- Naprawdę? 
- Tak, więc jeśli się zgadzasz to leć się pakować a my załatwimy sprawy papierkowe i jedziemy, czeka nas długa droga. - uśmiechnęła się kobieta.
-Boże , dziękuje, dziękuje - poleciałam do pokoju.
W ciągu godziny byłam już gotowa. Zeszłam na dół do stołówki gdzie już czekała moja nowa rodzina. Podeszłam do nich i powiedziałam :
- Gotowa. 
- my też to co ? w drogę ?
- Jasne.
- A gdzie jedziemy ? 
- Do Dortmundu - powiedział mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
Byłam strasznie szczęśliwa, w końcu wyjadę poza tą dziurę.
Przespałam całą drogę do Dortmundu.
Gdy byliśmy na miejscu była już noc. 
Weszliśmy do mieszkania, nowi rodzice zaprowadzili mnie do mojego nowego pokoju, który był świetny.
Wszędzie były jakieś statuetki piłkarskie, plakaty, piłki podpisane przez najlepszych piłkarzy.
Byłam w raju.
- Zapomnieliśmy posprzątać tego wszystkiego.- odpowiedziała kobieta ze smutkiem.
- Tu jest świetnie, proszę nie zmieniajcie tego.
- będzie ciężko, to był pokój naszego syna, który zmarł dwa lata temu. - odpowiedział mężczyzna.
- Przykro mi.- powiedziałam opuszczając głowę w dół.
-Niech ci będzie skoro ci się podoba to zostanie tak jak jest. - powiedziała kobieta z uśmiechem.
- Dziękuje..Ciociu.. mogę tak mówić ? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedziała.- teraz idź się umyć i spać.
Zrobiłam tak jak kazała.
Następnego ranka, gdy się obudziłam od razu miałam jakiś dobry humor. 
Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, ubrałam spodenki i koszulkę, umyłam zęby i zbiegłam na dół. Po drodze obejrzałam dom w którym teraz przyszło mi mieszkać, był ogromny. Widać było, że to rodzina bogaczy. A teraz ja jestem jej częścią. Dom stał w bogatej dzielnicy Dortmundu, praktycznie w centrum miasta. 
-O hej słodziutka-powiedziała ciotka.- wyspałaś się ?
- Tak bardzo, dziękuje.
- Zjedz śniadanko i pomyślimy co porobimy w południe.
- Właściwie to ja wiem co bym chciała robić po śniadaniu.
- Tak co takiego ? - zapytał wujek.
- Widziałam w okolicy piękne boisko do piłki nożnej i chciałam pograć, jeśli nie macie nic przeciwko.
- No coś ty skarbeńku, powiem ci coś więcej pójdę z tobą pograć. - powiedział szczęśliwy wujek.
Po śniadaniu już byliśmy w drodze na boisko. Już parę dzieci tam było. 
-To co jak gramy ? - zapytał wujek.
- hmmm może zrobimy meczyk ? Widzę że zbiera się już sporo ludzi ?
- Jasne.
Popytałam wszystkich czy mają ochotę na wspólną grę, wszyscy byli zachwyceni. Zrobiliśmy drużyny i zaczęliśmy grać.


poniedziałek, 10 listopada 2014

Bohaterowie


Elena - 17 latka z ciężką przeszłością. Nigdy w życiu nie miała łatwo. Wychowywała się w domu dziecka, wędrowała z rodziny zastępczej do następnej. Nikt nigdy jej nie chciał.

 
Robert Lewandowski - napastnik Borussi Dortmund. 
 Marco Reus - Przyjaciel Roberta
 Mario Gotze - przyjaciel Roberta 

 Łukasz Piszczek - przyjaciel chłopaków.